6 listopada 2011

Lądujmy awaryjnie...

Po piątej(o ile mnie coś nie ominęło) w przeciągu ostatnich kilku dni dni sytuacji awaryjnej w samolotach nad polskim niebem, zacząłem się zastanawiać czy to już oznaki zbliżającego się wielkimi krokami przyszłorocznego końca Świata, czy też może, po skądinąd pięknym lądowaniu kapitana Wrony, nasi dziennikarze znaleźli sobie nowy temat, o którym można skrobnąć w sobotę wieczorem jak nic się nie dzieje. W końcu pęknięta szyba w kokpicie, czy problemy z podwoziem są ciekawsze niż autobus zawracający przed zamkniętym rondem Waszyngtona(przynajmniej na razie, póki jeszcze nie opadły emocje po wtorkowych manewrach F-16).

Idę o zakład, że internetowe obrazy radarowe polskiej przestrzeni powietrznej przeżywały w ostatnim tygodniu mocne przeciążenie serwerów związane z pospolitym ruszeniem narodu na wiedzę o dżambo dżetach.


Jeśli komuś już tli się w głowie myśl, że nagle samoloty zaczęły się wyjątkowo często psuć, zbliża się armagedon i w ogóle "przecież zawsze mówiłem, że latanie jest niebezpieczne" to polecam sobie poprzeglądać kilka(naście) stron wstecz : Wypadki i incydenty lotnicze-
lotnictwo.net.pl



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz